sobota, 29 sierpnia 2015

Ławtwe pytanie z trudnymi odpowiedziami: Soul mates

Update na dole postu :)

Moi kochani, 
chciałabym przywrócić trochę życia na moim blogu, więc postanowiłam zacząć kilka dyskusji, które wierzę, będą świetną pomocą w pisaniu nowych prac.
Wiem, że czekacie na moje opowiadania i daje mi to wiele radości. Musicie jednak zrozumieć, że życie jest trudne i nie wszystko idzie zawsze zgodnie z planem, a wręcz jest na odwrót. Kiedy coś planujesz, życie ci udowodni jak mało władzy masz nad czasem. Chciałabym móc po prostu usiąć i pisać, pisać i pisać, i czytać, czytać, czytać... 
ale się nie da. 
Poprzednio moje intensywne pisanie było możliwe tylko i wyłącznie dzięki moim osobistym problemom i nieszczęśliwemu związkowi. Pisanie było ucieczką od życia i rodziny, od codziennych problemów i trosk.
Nie chcę tak żyć, więc to wszystko zmieniłam. Zdecydowałam się na rozwód, odnowiłam kontakt z moimi dziećmi, bo ucierpiał bardzo, kiedy skupiłam się na pisaniu, aby nie myśleć o niczym innym.
Poznałam wspaniałego mężczyznę i mam nadzieję spędzić z nim resztę życia. Nie oznacza to jednak, że wszystko nagle stało się łatwe. 
Nadal muszę się troszczyć o dom, dzieci, pieniądze.
Mam nadzieję, że to zrozumiecie i mnie nie opuścicie. Moi bohaterowie są realni w mojej głowie i w waszych duszach, i coraz to nowi powstają. Nie zawiodę ich i nie zawiodę was. Pisanie to integralna część mnie, mojej duszy. Prawie o tym zapomniałam, ale wasze komentarze i opinie przypominają mi o tym w chwilach zwątpienia.
Proszę miejcie to na uwadze. 

Moja pierwsza dyskusja, którą chcę zapoczątkować cały cykl 
"Łatwe pytania z trudnymi odpowiedziami", 
dotyczy "bratnich dusz" albo "soul mates".
Chciałabym się dowiedzieć, co o tym myślicie. Czy wierzycie, że "soul mates" istnieją? Czy chcielibyście mieć/spotkać swoją bratnią duszę, czy macie nadzieję, że się pojawi w waszym życiu? Czy nie obawiacie się, że jej nie spotkacie i jaki to może mieć wpływ na wasze związki (np: czy mogłoby to kreować obawy i wątpliwości w waszym sercu)? 
Czy, nawet będąc w udanym związku, nie zastanawiacie się, czy gdzieś tam jest ktoś, kto jednym dotykiem, jednym pocałunkiem, mógłby przewrócić wasze życie do góry nogami?
Co byście zrobili, będąc w udanym związku, gdybyście nagle spotkali tę jedną jedyną osobę, do której poczulibyście nieodpartą atrakcję i pociąg?
Myślę, że to powinno dać wam do myślenia na chwilę. Odpowiem i ustosunkuję się do waszych opinii w tym samym poście, kiedy wasze komentarze zaczną się pojawiać :) 
Miłego weekendu życzę xxx

Update:)

Dziękuję wam za bardzo ciekawe odpowiedzi. 
W pierwszej kolejności chcę się ustosunkować do prośby o dokończenie moich prac.
Wierzcie mi, jestem bardzo, bardzo wdzięczna za to, że nawet po tak długiej przerwie mam nadal fanów nie mogących się doczekać, kiedy dokończę moje prace. Nic lepiej nie pobudza umysłu i rozgrzewa serca, niż czytanie waszych komentarzy.
Problemem jednak nie jest brak chęci, czy pomysłów, aby dokończyć moje opowiadania, ale zwyczajnie, normalnie brak czasu.
W chwili obecnej pomagam mojemu partnerowi rozkręcić firmę, jak również rozkręcam własną. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie mam możliwości utrzymać się z pisania.
Moje dzieci chcą jeść, taka jest prawda.
Po dwanaście godzin dziennie pracujemy z Craigiem, aby móc ustabilizować naszą sytuację finansową, żebym mogła wrócić do pisania.
A wrócę na pewno. On wie i popiera mnie w zupełności, robiąc wszystko co w jego mocy, aby zapewnić nam jak najlepsze życie.

Myślę, że moje pytanie miało całkiem sporo do czynienia z moim partnerem i moim związkiem. Z uczuciami, które nas łączą, a w które wątpiłam gdzieś na dnie duszy, mimo że jestem autorką romansów.

Wasze opinie były bardzo ciekawe. Uświadomiły mi też kilka rzeczy. Przede wszystkim jak wielka jest nadal różnica między polskim rynkiem książki i światowym (anglojęzycznym głównie). Nie śledzę na bieżąco nowych wydań, bo nie mam czasu ani na pisanie, ani na czytanie :'(
|Jednak w wielu książkach, które przeczytałam w języku angielskim, "soul mates" są przeniesieni w inny wymiar wręcz. Nierealny i magiczny, gdzie dwoje (lub więcej) ludzi przy pierwszym spotkaniu zostają połączeni nierozerwalnym linkiem. 
Krew, DNA, instynkt, animalistyczny pociąg łączy ich w raczej gwałtowny sposób i tak naprawdę nie mają wyboru, bez względu na to jakiej są płci, czy orientacji seksualnej (oczywiście moje ulubione są te w których główny, heteroseksualny bohater okazuje się mieć mężczyznę za bratnią duszę ;) )
Nie mniej jednak, co chciałam powiedzieć, jest to, że nie wyobrażam sobie co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, gdyż zdecydowanie nie jestem zwolenniczką oddawania komu/czemukolwiek władzy nad moją wolną wolą. Z drugiej strony, taki związek musiałby być idealny, czyli miałabym pewność, że będę do końca życia z kimś, kto mnie obdarzy najgłębszym uczuciem i troską...
Eh... magiczny świat fantazji...

W naszym, nie tak perfekcyjnym, 
obdartym z iluzji świecie, nie mamy wiele szans na spotkanie naszej bratniej duszy. Pomijając praktyczne przeszkody jak: miejsce urodzenia, brak pieniędzy na podróże, zabieganie, całkowite pogrążenie się w pracy/nauce, różnice w wieku itd., jesteśmy prawdopodobnie zbyt sceptycznie nastawieni na to, aby się zaangażować w związek, który nie ma żadnych głębszych, racjonalnych przesłanek, a tylko i wyłącznie jest wytworem naszej wyobraźni, pragnień i instynktu. Zwłaszcza kiedy wydaje się zbyt piękny, żeby mógł być prawdziwy. 
Ja wierzę, że spotkałam moją bratnią duszę. 
Nie zrozumcie mnie źle; on mnie dobija bardziej niż ktokolwiek inny w moim życiu. Ma wiele irytujących, starych przyzwyczajeń i wydaje się czasem jakbyśmy pochodzili z innych wymiarów, ale jest w nim coś takiego, że nic nie ma znaczenia. Ani sprzeczki, ani nieporozumienia, ani irytacje. 
Jeden uśmiech, dotyk ręki, pocałunek i w jednej chwili zastanawiam się o co mi tak właściwie chodzi, i czemu pozwalam jakimś duperelom mieć wpływ na mój związek z człowiekiem, którego kocham i akceptuję takim jakim jest. Czasem to naprawdę wydaje się być magią. 
Cóż, zdecydowanie nie ma racjonalnego wytłumaczenia, że Craig umie rozbroić mój nawet najgorszy wybuch wściekłości i stresu, po prostu mówiąc jak bardzo mnie kocha. Zawsze wie w jakim jestem nastroju i natychmiast wie, kiedy mój humor się zmienił.
Ja z kolei zawszę mogę wyczuć kiedy on jest zestresowany czy przybity. Jego nastrój bardzo często wpływa na mnie i na to jak ja się czuję.
Nie czyni to naszego życia bardzo prostym, ale czyni je bardzo głębokim i pełnym emocji.

Mówi się, że różnice się przyciągają i że takie związki są najszczęśliwsze, bo para nigdy się nie znudzi sobą.
Ta teoria nie ma zastosowania dla nas. My jesteśmy tak podobni do siebie, że czasem wydaje się jakbyśmy czytali sobie w myślach. Nie nudzi nam się ze sobą wcale, raczej powiedziałabym, że odczuwamy bardzo silną potrzebę przebywania ze sobą (uwielbiamy pracować razem, a to nie częste między parami, bo trudno jest czasem rozdzielić życie osobiste od zawodowego). 
Nareszcie czuję, że mogę odetchnąć z ulgą, bo jest ktoś, kto rozumie mnie bez słów, kto zna mnie i wie o mnie wszystko, przy kim jestem sobą w stu procentach. 
Myślę że udało mi się go znaleźć, bo w pewnym momencie zdecydowałam nie ukrywać kim jestem, jaka jestem, czego chcę. Nagle pomyślałam: do diabła z tym, albo ktoś mnie polubi taką jaką jestem, albo może spadać na drzewo.
Wieczne naginanie się do jakiś wyimaginowanych oczekiwać było dla mnie po prostu zbyt męczące, i w sumie nigdy nie prowadziło do niczego. 

Zgadzam się z jednych z komentarzy, że na bratnie dusze można, i zapewne powinno, patrzeć się również w platoniczny sposób. 
Wszyscy potrzebujemy kogoś, kto jest naszą drugą połową, dopełnia nas i nadaje naszemu życiu wartości. Wierzę, że może to być przyjaciel. 
A o takiego jest równie trudno jak o idealnego partnera/kę/-kochanka/kę/męża/żonę. 
Wydaje się, że mieć bratnią duszę było by jak spełnienie marzeń - pełnia szczęścia.
Niestety może okazać się również przekleństwem, bo co powinniśmy zrobić?
Wierzyć, że gdzieś tam jest ta jedna jedyna osoba, która będzie naszą gwarancją na szczęście i czekać... czekać... czekać
Czy raczej nie czekać i układać sobie życie najlepiej jak umiemy i modlić się, że nikt taki się nie zjawi stawiając nas pod ścianą, zmieniając nasze ustabilizowane życie w koszmar, nigdy nie opuszczających nas wątpliwości: co by było gdyby?

Czekam na więcej opinii i komentarzy :)

13 komentarzy:

  1. Wierzę w bratnie dusze :) Niektórzy ludzie po prostu mają kogoś takiego, jednak jest to bardzo, bardzo rzadkie. Tylko pozazdrościć
    .

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście uważam, że związek to niepotrzebne rozproszenie. Chwila zauroczenia, później ból rozstania. Mogę się mylić, bo miałam szczęście (?) tego nie doświadczyć, chociaż to złowieszcze "jeszcze" wisi nade mną. Jednak co do bratnich dusz..... przyznaje że to pociągająca idea. Ktoś stworzony tylko dla ciebie, rozumiejący i akceptujący każdą twoją część. Problem jest w tym iż nie do końca wierzę w ich istnienie. Lubię jednak czytać o nich historię. Sam pomysł jest wspaniały.
    Co do ostatniego pytania... sama nie wiem. Jeżeli to byłoby jednorazowe spotkanie to chyba starałabym się zapomnieć o wszystkim zaś ... ech, sama siebię oszukuję ; ) Tak na serio to nie wiem jak bym postąpiła. Udany związek mówisz? Ze mną to chyba niemożliwe. Jednak pomyślmy... mieć fajnego chłopaka i znaleźć jeszcze lepszego? Przerażająca jest myśl że prawdopodobnie po bliższym poznaniu zakończyłabym poprzedni związek. Czemu przerażająca? Bo to pewnego rodzaju zdrada a takową gardzę. Co nie zmienia faktu że wspaniale byłoby spotkać kogoś takiego. Sama mam nadzieję (nikłą ale jednak) że wbrew mojemu nastawieniu istnieje ktoś specjalnie dla mnie i że go spotkam.
    Dlaczego ostanie zdanie brzmi dla mnie lekko żałośnie? Jeśli jednak bratnie dusze istnieją to piekielnie trudno jest je znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem raczej sceptycznie nastawiona do spotkania bratniej duszy w rzeczywistości, co wcale nie oznacza że nie lubię czytać takich histori, wręcz uwielbiam :) A co do rzeczywistości to po pierwsze : jest nas w cholerę dużo na tym świecie :) po drugie jak rozpoznać prawdziwość i szczerość w czasach kiedy każdy myśli tylko o sobie i o pieniądzach? O rany ale zawiało pesymizmem... hehe. Chyba po prostu dawno nie byłam zakochana :) Nie mam pojęcia co bym zrobiła gdyby na mojej drodze stanął przeznaczony mi mężczyzna, bardzo możliwe że bym w to nie uwierzyła, a może trafiłby akurat na moment kiedy pragnę zmian w swoim życiu? Czasami mam takie momenty, chyba jak wszyscy, że rzuciłabym wszystko w cholerę i zaczęła od nowa. To pewnie przez monotonność życia codziennego :) A tak całkiem szczerze to prawdopodobnie bałabym się zostawić to co mam, no mogłabym tak jeszcze gdybać i gdybać :) Natomiast bardzo lubię marzyć i oczywiście czytać o tej idealnej miłości :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. czytam o bratnich duszach i tych którzy wszystko zostawiają za sobą by podążyć za druga połówką, zazdroszczę im. Myślę że tak jest, że można spotkać swoją drugą połowę. Ale odrzucenie wszystkiego nie jest proste, skoro poprzednie życie nie było złe, są dzieci inne związki i przyzwyczajenia, ale wtedy chyba lepiej nie spotkać tej drugiej połowy by serce nie krwawiło do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę dokończ swoje teksty z tego bloga. Błagam. Nie muszą być za darmo. Kupię je. Ale napisz je. I nie wstawiaj na wydaje.pl tylko gdzie indziej, bo serwis nie działa.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie na bratnie dusze trzeba patrzeć nie tylko przez pryzmat związku. Czy nie może to być nasz najlepszy przyjaciel bądź przyjaciółka? Osoba, z która nie łączy nas więź romantyczna. Myślę, że może. Być może nawet uważam, że mam taką osobę. Bratnia dusza jest dla mnie kimś, z kim rozumiem się bez słów. Kimś, komu wystarczy spojrzenie, by odczytać mój nastrój, moje myśli. To ktoś przy kim mogę być zupełnie sobą, bo w pewnym stopniu, w jakimś bardziej metafizycznym wymiarze, jesteśmy bardzo podobni.
    Natomiast jeśli chodzi o bratnia duszę jako drugą połówkę... cóż, do tej pory nie miałam tego szczęścia. Coraz trudniej mi wierzyć, że gdzieś tam czeka na mnie ta jedyna, prawdziwie przeznaczona mi osoba, z którą stworzę wspaniały związek. Boję się rozczarowań, a nie lubię półśrodków i niezadowalających mnie błahych rozwiązań. Trochę jakby wszystko albo nic. Także w tej chwili nic, ale jako że jestem niezaprzeczalnie marzycielką i idealistką, to gdzieś tam w głębi serca... czekam na tę bratnią duszę :) I jak ją spotkam, to obym była na tyle mądra i odważna, żeby to dostrzec.
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem mężatką,kocham mojego męża, ale mimo wszystko czasem zastanawiam się czy w ciągu mojego życia spotkam kogoś kto byłby taką bratnia dusza jak z twoich opowiadań? Taka która tylko jednym uśmiechem wywróci świat do góry nogami. A potem zastanawiam się czy na pewno bym tego chciała? Jak pomyślę ile ludzi bym skrzywdziła gdybym poszła w takiej sytuacji za swoja bratnią duszą, to dochodzę do wniosku, że chyba wolałabym nigdy tej bratniej duszy nie spotkać. Wolę myśleć, że tą bratnia duszą jest mój mąż mimo, że miedzy nami nie ma "super fajerwerek" to kocham go.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Akfo Akfo, gdybyś jak mówisz kochała pisanie, znalazłabyś czas niezależnie od wszystkiego.
    Zachłysnęłaś się związkiem, ciekawa jestem na jak długo, a potem co? Znowu będziesz wylewać żale na blogu? Albo skup się na porządnym pisaniu albo na związku.
    KM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umm... przepraszam, ale nie bardzo rozumiem twojego komentarza... "Znów będę wylewać żale na moim blogu"? - Nie przypominam sobie, żebym to kiedykolwiek robiła. Poczuwam się do obowiązku informowania moich czytelników o zmianach w moim życiu i ich wpływie na moje pisarstwo, nie nazwałabym jednak wylewaniem żali.
      Resztę komentarza chyba powinnam pominąć milczenieniem, bo jest bardziej niż na miejscu.
      Pisanie to tylko część mojego życia i nie zastąpi mi rodziny - smutne to, że już spisałaś mój związek na niepowodzenie.
      Nie zauważyłam też propozycji płacenia moich rachunków na czas kiedy ja się skupię tylko i wyłącznie na pisaniu...

      Usuń
  9. Wiem, że wydałaś kilka ebooków i są one dostępne na Wydaje.pl. Przenieś stamtąd teksty na http://www.beezar.pl/ gdyż z Wydaje nigdy nie odzyskasz pieniędzy, bo ich ludziom nie wypłacają. A Beezar może się rozkręci od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, moja Droga! Najbardziej zgadzam się z ostatnią wypowiedzią. Właściwie określenie "bratnia dusza" konotuję raczej z więziami przyjacielskimi niż z partnerskimi. To uczucie, kiedy masz wrażenie, że znasz kogoś od lat? Nie doświadczyłem. Ale wierzę, że istnieje. Co się związku tyczy, bratnia dusza, poznana przed sekundą, z dziwnym przeświadczeniem, że masz ochotę rzucić wszystko i polecieć za nim/nią na koniec świata wydaje mi się chybionym konceptem. Stoję za tym, że związek to stałe docieranie się, bez ideałów, bez idealnie pasujących do siebie połówek.W tym urok i pasja. Wiesz, jak jest: o takich historiach świetnie się czyta. Ale czy dzieje sięto naprawdę? No nie wiem. A możepo prostu jestem w takim okresie swojego życia i stąd właśnie takie zapatrywania na tę kwestię.
    Buziaki,
    Xav

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadłam tu niedawno i zostanę na dłużej ;-). Twoje opowiadania są cudowne i nierzadko poruszające. Lubię twòj styl pisania, dużo piszesz o przeżyciach emocjonalnych swoich bohaterów, choć pozostawiasz pewien niedosyt w opisach przestrzeni, nie znam twoich ebookòw niestety, bo nie mogę nigdzie znaleźć ich, aby je kupić. Mam nadzieję, że twoja sytuacja życiowa się szybko ustabilizuje i uda ci się rozkręcić dobrze te firmy, oraz że znajdziesz czas na pisanie, albo lepiej portal na ktòrym sprzedasz dobrze ebooki ktòre do tej pory napisałaś... przyznam się szczerze, że gryzie mnie to od miesiąca(tak jestem tym wrednym rodzajem czytelnika nie zostawiającego komentarzy ;-; ), przepatrzyłam internet i nic, mam nadzieję, że przeczytasz komentarz w niedalekiej przyszłości i wykombinujesz coś ze sprzedażą swoich dzieł okupionych ciężką pracą, bo jak widzę nie tylko ja mam na nie chrapkę. Pozdrawiam i życzę Ci aby doba była dłuższa na sen, pisanie, dzieci i pracę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

I co sądzisz?