piątek, 20 września 2013

Wen atakuje znów!

Właściwie nie wiem o co common tak naprawdę, ale siedziałam sobie spokojnie i BUM! Oczywiście, że musiało mi coś wpaść do głowy. Ni z tego ni z owego, gościu zapieprza sobie po mojej głowie i rozgaszcza się jak u siebie w domu. Zanim się zorientowałam co robię miałam na nowej czyściutkiej kartce Worda to:
"(...) 

Schodząc wolno po schodach, nie mógł pozbyć się tego paskudnego uczucia zamieniającego jego wnętrzności w lodowate powrozy zawiązane w ciasne supły. Każdy krok ciemnym korytarzem był jak elektrowstrząs dla jego wnętrza. Był jednocześnie otępiały i nienaturalnie pobudzony. Wszystko w nim wibrowało na poziomie zdolnym wywołać mdłości i dławienie. No i oczywiście przerażającą niepewność. Plamy jasności na brązowym dywanie wykładającym długi korytarz przed nim, w który się skierował, z przytłumionych kinkietów były jak iskierka nadziei. Złudne poczucie bezpieczeństwa, które cię wabi i zaprasza do swojego blasku, ale instynkt ci podpowiada, że ciemności, choć przerażająca, jest bezpieczniejsza. Krok za krokiem oddalał go od niebezpieczeństwa. Od nadziei…
Nikt nigdy jednak nie jest tak dobry jak ta niesamowicie przekonywująca, szczera rodzina. Byli perfekcyjni. Zaspokajali najpierwotniejsze potrzeby człowieka. Wkradali się w umysł niepostrzeżenie. Uśmiechem, ciepłem, promienną dobrodusznością. A może nie? Każdy prędzej czy później okazywał się bezemocjonalnym, samolubnym potworem. Brzydkiej twarzy nie udawało się ukrywać cały czas. małostkowość, egoizm wygrywały, bo były nie do pobicia. Nie do zwalczenia. Natura jest niezmienna. Żadne kłamstwa, żadne uśmiechy nie były w stanie wytrzymać próby czasu. Był tego pewien. Życie nauczyło go dobitnie tej małej prawdy. Reszta prawdy przebijała się do jego świadomości wolno, z każdym poznanym człowiekiem, z każdą walką, którą stoczył o swoje życie. Nie pomagało to na lód, który skuwał jego duszę.
Bał się.
Nie.
Właściwie to był śmiertelnie przerażony.
Przerażony, bo pierwszy raz w swoim pokręconym życiu miał okazję przekonać się co to znaczy prawdziwa rodzina, szacunek i dobro…
…i nie wierzył, że to może przetrwać starcie z rzeczywistością.
Był przerażony, bo był przekonany, że wszystko to o czym marzył, aby miało w jego życiu miejsce może okazać się fałszem.
Znów.
                                                                                                                                                                           (...)"


I co ja mam zrobić z tą biedną zabłąkaną duszą? Przecież nie mogę go tak zostawić... 
Eh, szkoda gadać, Wen to jednak jest świnia.
Przystojna, ale jednak:

 

6 komentarzy:

  1. Uratuj tę zbłąkaną duszę! Aż się o to prosi... Daj mu szansę. Daj nadzieję. Daj odwagę, by umiał zaufać. Pokochać i dać się kochać innym, tym, którym zależy.
    Opowiedz nam o nim więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj! Pisz, koniecznie pisz! :)
    Pozdrawiam
    Lonely boy

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze mam pytanko :) Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części... obojętnie czego :) Zarówno 'Wzięty...' jak i 'Telefon...' pokochałem :)
    Lonely boy

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Wzięty ukaże się na koniec weekendu :)
    Pozdrawiam kochani ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, wen to świnia. A twój jest naprawdę nieznośny, ale za to jakie cudeńka powstają. :DDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisaj, pisaj :)I czekam na kolejne części....czegokolwiek, bo wszystko co wen ci zapodaje jest świetne:) Pozdrawiam. Asia.

    OdpowiedzUsuń

I co sądzisz?