poniedziałek, 6 lutego 2012

Moi bohaterowie

Chciałabym móc jednoznacznie powiedzieć jak powstają moi bohaterowie, ale właśnie uświadomiłam sobie, że to chyba niemożliwe.
Sama myśl o planowaniu ich, rozpatrywaniu, rozbieraniu na części pierwsze, automatycznie odziera ich z tego co czyni ich dla mnie takimi wyjątkowymi.

Zaczyna się od cienia gdzieś na pograniczu mojej świadomości. Wiem że ktoś tam jest, że czeka na swoją historię. Nawet nie wiem jak wygląda ani jaki ma charakter, ale kiedy przychodzi odpowiedni czas, po prostu wiem jakby się zachował w danej sytuacji. 

 Tak więc powstaje jego opowiadanie. Kolor oczu, phi ... nagle staje się oczywisty, tak jak i jego kolor włosów, czy wzrost. Musi być taki, a nie inny. Z każdym krokiem wyłaniając się z mroku coraz bardziej, staje się dla mnie coraz bardziej oczywisty. Coraz bardziej znajomy. 
Imię jest podstawą. Niekiedy najtrudniejszym wyborem. Siedzę i przez moją głowę przewija się lista imion. Nieraz nieskończona. Nic jednak nie mogę poradzić na to, że ON nie ma na imię Tom, John, Ron czy Thierry (wybór imion obcobrzmiących jest zamierzony i pewnie kiedyś o tym napiszę). 
Nie mogę się zmusić aby użyć imienia, które nie pasuje. 
A kiedy już trafię na to konkretne i właściwe, nie ma opcji abym mogła je zmienić. Po prostu nie mogę. Bez względu na to jak dziwnie i śmiesznie może to brzmieć.

 Tło każdego opowiadania rozwija się wraz z tempem historii. Tworzę to czego mi potrzeba. Cały świat rozwija się tuż przed moimi oczyma. Nie myślę jednak o tym mnie otaczającym. Nie sugeruję się, nie porównuję. Historia nie do mnie przecież należy, ale do mojego bohatera. Dodają kolejne postacie, bo bez nich nie byłoby o czym opowiadać. Nie jest przecież w życiu tak, że to inne osoby wpływają na nasze otoczenie? Że w pewnej mierze musimy się dostosować, nawet jeśli tego nie lubimy?

 Oczywiście w moim przypadku musi być też Mr. Right...
Nagle moje spojrzenie na świat który tworzę zmienia punkt odniesienia. Wszystko jest takie samo, a przecież takie inne. Każdy myśli swoim tokiem i ma własne przekonania. W interakcji z innymi zachowuje się inaczej. 
Kończy się tak, że zanim się obejrzę moje opowiadanie już istnieje, a moi bohaterowie dostają to czego pragną od samego początku... nawet jeśli nie uświadamiają sobie tego.

Nie twierdzę, że pisanie o ludzkich uczuciach jest łatwe. Muszą być oparte o przekonania i sytuacje w których znajduje się dana postać. Muszą przyciągać i być prawdziwe, po mimo że jednocześnie są przecież fikcją literacką, a nie kiedy nawet tworami nieludzkimi. Nie mówię jednak, że moje postacie są tylko i wyłącznie nierealnymi, nieprawdziwymi wynikami mojej wyobraźni. Podrasowanymi i odpicowanymi aby każdy ich polubił, aby zaangażował się w ich historię. 
Aby ich stworzyć jak najbardziej prawdziwymi muszę postawić się w ich sytuacji. Przez chwilkę muszę myśleć jak oni, czuć to co oni, pragnąć tego czego pragną. Nie mogę ograniczać się własnym doświadczeniem, bo nie jest adekwatne do potrzeb ich istnienia. Nie znaczy to jednak, że aby opisać kosmitę, sama nim najpierw muszę być.
Wierzę z całych sił, że każdy może być moim bohaterem. Że przychodzi w życiu moment, kiedy świadomie decydujemy o tym jak postępujemy, jak traktujemy innych i jak wybieramy się zachowywać. Świadomość naszego zachowania nie czyni nas wyrachowanymi. Czyni nas ... bohaterami.


 Moje historie dzieją się tam gdzie mieszkasz ty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

I co sądzisz?