wtorek, 3 stycznia 2012

Skąd?

Wielu się zastanawia i ja również to robiłam - skąd się biorą pomysły na opowiadania, wielotomowe powieści czy nawet maleńkie nowelki? 
Trudno mi powiedzieć w przypadku innych pisarzy, ale mogę wam opowiedzieć skąd ja biorę pomysły.
Nie powiem żeby było łatwo...
Przeczytałam tak wiele książek, że w pewnym momencie odniosłam wrażenie, iż już wszystko było wymyślone. Wiele historii, bohaterów, miejsc się powtarzało. Nieraz miałam wrażenie że czytam znów tą samą książkę.
Przyznam szczerze byłam z początku zmartwiona...
Jak mam sprawić aby moje historie były ciekawe, aby zainteresowały czytelników? Żeby nie było można się od nich oderwać, a już przynajmniej nie dobrowolnie...
Przemyślałam to na wiele sposobów i spojrzałam na problem pod wieloma kątami. 
Zastanowiłam się, co czyni dla mnie opowiadania ciekawymi? Czemu niekiedy opowiadania nie były ani oryginalne, ani nawet nowe, a po mimo to nadal nie mogłam przestać myśleć o ich bohaterach? Przecież jedna osoba nie jest w stanie przeżyć tysiąca przygód. Mieć tysiąca żyć. Być tysiącem bohaterów...
To wszystko było ciekawe, to było ważne. 
Z początku siedziałam i myślałam o jakiś oryginalnych przygodach, o niesamowitych miejscach i wydarzeniach. Starałam się nadać nowy wygląd temu co już istniało...
ale to nie było to. 
Przyznam szczerze niemal się poddałam...
Co mogłam dodać do tego co już było, a przecież było już prawie wszystko. 
Nadal jednak w mojej głowie, cienie sylwetek, chciały OUT!!!
Musiałam im stworzyć możliwość, aby przeżyli miłość swojego życia...
Imiona...
Kocham piękne, oryginalne imiona. Potrzebowałam ich nazwać, aby mogli zaistnieć. I choć, każdy może być moim bohaterem, to jednak nie mogłam im nadać tysiąca imion. 
A po za tym, oni byli moi. 
Mogli mieć na imię tak, jak tylko moja dzika wyobraźnia dałaby radę wymyślić! 
Tak też się właśnie zaczęło.
Czasem nawet jeszcze nie wiem jaka jest ich historia, a w mojej głowie już są realni.
Imię musi być właściwe. Nie każde pasuje, to nie takie łatwe... Czasem po prostu wiem, jak na imię nie mają. Kiedy w końcu znajduję to właściwe już nie ma opcji abym mogła je zmienić... Musi być to jedno, konkretne, bo w przeciwnym wypadku mój bohater, już nie były sobą.
Czasem wiem jaki mają charakter, jak wyglądają, ale ich historia powstaje z każdą zapisaną linijką. 

Czasem słyszę jedno zdanie, a mojej głowie opowiadanie wybucha ferią barw.  
Niekiedy zwyczajnie widzę moich bohaterów w danej sytuacji i bawi mnie znjdowanie sposobów na wyciąganie ich z tarapatów. 
Uświadomiłam sobie, że to nie sama historia musi być jakąś skrupulatnie wymyśloną, dogłębnie przemyślaną, zawiłą intrygą, aby była ciekawa.
Musi być nam bliska, tak jak bliscy stają się nam bohaterowie.
Wtedy sama fabuła jest tylko tłem dla tego co jest naprawdę istotne. 
Jeśli nasz bohater jest żywym, ciepłym, odczuwającym stworzeniem to dla inteligentnego, wrażliwego człowieka nie ma możliwości aby nie dać się porwać historii...
Czytamy z wielu powodów.
Chcemy przeżyć historie, które nie ma opcji że się zdarzą w naszym życiu. Są dla nas tylko mrzonką, marzeniem. Niedoścignionym pragnieniem, na które nie mamy odwagi, sił, możliwości.
A czasem wręcz przeciwnie...
Czasem chcemy się upewnić, że to nie tylko my... tak myślimy, tego pragniemy, tak żyjemy. Wielu rzeczy nie mamy...
Nie ma idealnych historii, są bohaterowie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

I co sądzisz?