czwartek, 26 lipca 2012

Zrządzeniem losu


Dziś rozmawiając z jedną z moich przemiłych fanek  (mam nadzieję, że mogę użyć tego określenia)- Luaną - doznałam olśnienia!
A to jest właśnie jego efekt. 
Dzięki niej, wielbicielki ślubów, powstanie całkiem nowe opowiadanie :D, choć nie prędko. 
Postanowiłam jednak specjalnie dla niej umieścić wstęp, który musiałam napisać.
...mam nadzieję, że się spodoba!

dziękuję Luana




Zrządzeniem losu*

Twist of fate


– O czym ty do cholery mówisz? – Grant Clarke wybałuszył swoje lodowato niebieskie oczy na niepewnie stojącego przy drzwiach przyjaciela. Nie mógł uwierzyć, że jego perfekcyjnie przygotowany plan sypie się na jego oczach. Wysoki, szczupły brunet wyglądał jakby miał zamiar w każdej chwili przewrócić się i nie do końca był w stanie spojrzeć mu w oczy.
Grant zaklął pod nosem.
– Gdzie jest Natalie?
– Nie ma.
– Jak to nie ma?! – Grant praktycznie wrzasnął.  – Jak to nie ma?! A gdzie jest?
Towarzyszący mu mężczyzna wyciągnął z kieszeni czarnego surduta wymiętoszoną kopertę i podał mu lekko drżącą dłonią. Nie chciał znajdować się zbyt blisko niedoszłego Pana Młodego, kiedy już przeczyta zawartość. Jednak jako jego przyjaciel i drużba nie mógł też go zostawić w takiej chwili.
– Co to jest? – padło burkliwe pytanie, nawet kiedy Grant już wyrywał mu kopertę z dłoni.
Jade wzruszył ramionami i przestąpił z nogi na nogę niespokojnie.
– Przyniosła mi to siostra Natalie. Powiedziała tylko tyle, że będzie miała niezły ubaw, jak już go przeczytasz – powiedział cicho. Ciekawość go zżerała, aby dowiedzieć się co zawierał list, choć miał swoje własne podejrzenia. Nie był tylko pewien jak się z tym czuje.
– Cholera! – Grant z wściekłością  rozdarł delikatny papier, prawie niszcząc list.
Z każdą przeczytaną linijką jego twarz zmieniała się w maskę furii. Lodowato niebieskie oczy ciskały błyskawice, a dłoń zacisnęła się na jego jasnoblond włosach. Jade był pełen najgorszych przeczuć.
Grant,
Ty draniu. Przesadziłeś z tą intercyzą! Chciałeś mnie wykorzystać nie dając praktycznie nic w zamian. Myślałam, że się rozumieliśmy, ale wychodzi na to, że nie! Sama satysfakcje bycia żoną niedoszłego-prezesa-HeylingCorporate  mi nie wystarczy! Wyobrażałeś sobie, że wszystko zgarniesz sam i mnie spławisz bez niczego?
Otóż przeliczyłeś się. Nic nie ma za darmo. Wiem, że gdyby sytuacja cię do tego nie zmuszała, nie brałbyś ślubu za żadne skarby świata, ty pieprzony egoisto. Jesteś pazernym draniem, którego przechytrzyłam!
Ha, za godzinę ślub, a ty nie masz z kim go wziąć. Mam nadzieję, że cię żółć zaleje jak będziesz musiał stanąć przed pastorem sam i wytłumaczyć, że ślubu nie będzie! Twoja cenna korporacja przepadnie na rzecz zarządu, bo nie wypełnisz warunku przejęcia! Chciałabym być muchą na ścianie, żeby zobaczyć twoją minę, jak wszystko co tak sobie ceniłeś w życiu przechodzi w ręce obcych ludzi!
Właściwie to mi ciebie żal, bo jesteś za głupi żeby dostrzec ludzi którzy powinni być ważni w twoim życiu, ale tobie pracą i pieniędzmi oczy zarosły.
Ockniesz się jak będziesz samotnym, zgorzkniałym draniem!
Upsss… ty już jesteś samotnym draniem, który stanie się jeszcze bardziej zgorzkniały, bo nie dostał tego czego chciał!
Napisałabym ci, żebyś sobie wyobraził jak się w tym momencie śmieję w niebogłosy, ale ty palancie nie posiadasz wyobraźni.


                                                                  Uściski od wyrachowanej suki z odrobiną zdrowego rozsądku
                                                                                   Natalie Nigdy-w-tym-cholernym-życiu-Heyling

PS. Może twój wierny przydupas Jade Wilmont znów cię uratuje z opresji :D                                        "
                                                                                                                                                                                                                                                                        

 Biała gorączka zalała umysł Granta. Miał wrażenie, że ciśnienie krwi go zabije. Fala wściekłości przelała się przez jego ciało i nie mogąc nad sobą zapanować zaciśniętą pięścią uderzył z całych sił w ścianę, z ulgą przyjmując ból.
Pulsowanie w kostkach pomogło mu się skupić i opanować. Wolno, bo wolno, ale mógł skoncentrować się nad złapaniem oddechu i pozbieranie rozszalałych myśli.
Nigdy, przenigdy by się tego nie spodziewał. Słowa Natalie nie tylko go zaskoczyły, ale również głęboko zraniły. Nie docierało do niego ich pełne znaczenie.
Jade wystraszony i zmartwiony podszedł do niego, i chwytając nadal pulsującą bólem dłoń, zapytał.
- Co się stało? Czy słusznie mogę się domyślać, że Natalie się nie pokaże?
- Tak, słusznie możesz się tak domyślać – syknął Grant wzdrygając się lekko, kiedy jego przyjaciel delikatnie sprawdzał zasinione i obtarte kostki jego prawej dłoni. W głowie huczało mu od skołatanych myśli. Praktycznie nie czuł już bólu, kiedy Jade przyłożył śnieżnobiałą chusteczkę wyciągniętą z kieszeni do jego otarć. Cholerny skaut!
Choć nie! Gejów nie przyjmują do skautów.
Zdumiony własną złośliwością aż odskoczył od przyjaciela, czując się podle. Zaskoczone i lekko zranione spojrzenie mężczyzny tylko wkurzyło go bardziej. Stalowoszare oczy rzadko kiedy błyskały emocjami.
- Co teraz zrobisz? – Jade wiedział doskonale w jakiej sytuacji znajdował się Grant, jeśli nie weźmie ślubu. Bał się więc nawet pytać. Stali w końcu na zapleczu wielkiej sali w renomowanej restauracji, w której miała się rozegrać cała uroczystość, a następnie przyjęcie z niewieloma, ale jednak gośćmi.
Przeczesując nerwowo dłonią  perfekcyjnie do tej pory ułożone jasne włosy Grant spojrzał na niego spekulacyjnie.
Znali się od czasów studiów, bo razem pływali w akademickiej drużynie pływackiej. Mimo, że niewiele więcej ich łączyło, ich znajomość przetrwała prawie dziesięć lat. Teraz jednak Grant patrzył na przyjaciela jak na potencjalny środek do celu.
Nie miał wiele opcji. Musiał wziąć ślub! Po prostu musiał! Inaczej straci wszystko co było cenne w jego życiu. Natalie miała być idealnym rozwiązaniem. Panna przyzwyczajona do luksusów i zabawy. Wolność była dla niej równie ważna jak dla niego. To małżeństwo miało być czystym biznesem. Ona zyskałaby prestiż, on przejąłby rodzinną korporację i wszyscy byli by szczęśliwi.
Teraz to wszystko miało przepaść.
Do cholery potrzebował tylko kogoś kto powie „tak”!
Z nowym zainteresowaniem spojrzał na Jada. Przystojny mężczyzna miał smukłą sylwetkę z muskulaturą typową dla pływaka. Jako świadek ubrany był w identyczny smoking jak Grant, z tym, że nie miał kwiatu w butonierce.
Srebrne oczy błysnęły niespokojnie pod uważnym, skrupulatnym spojrzeniem Granta. Miał przeczucie, że nie wróży nic dobrego.
- Przeczytaj – zażądał Grant tonem nieznoszącym sprzeciwu, wręczając mu jednocześnie już całkiem pomiętą kartkę. Jade wziął ją do ręki niepewnie, ale nawet na myśl mu nie przyszło zaprotestować.
Niedoszły pan młody widział, jak oczy mężczyzny rozszerzają się z każdym kolejnym zdaniem i nawet widział mały uśmieszek, błądzący w pewnym momencie w kąciku jego pełnych ust. Miał ochotę mu przyłożyć, ale to by zrujnowało jego kolejny na prędce skonstruowany plan.
- Cóżżż… - odezwał się w końcu Jade z wahaniem, nie do końca wiedząc co powiedzieć. Odłożył list na pobliski stoliczek tak szybko, jakby go parzył. – Tooo… masz problem… nie sądzę, abym tym razem mógł coś ci doradzić czy pomóc… - Smukłe, lekko drżące dłonie wsunął w kieszenie idealnie skrojonych spodni od smokingu.
Grant musiał przyznać, że wyglądał bardzo elegancko i przystojnie. Biorąc głęboki wdech zwrócił się do niego z nadzieją, że nie zostanie znokautowany.
- Właściwie to możesz mi pomóc… - stwierdził tak pewnie i zdecydowanie jak jego zaciśnięte z niepokoju gardło mu pozwoliło. Jade zmarszczył brwi pytająco. Nie podobał mu się wyraz twarzy seksownego Granta. – Wyjdź za mnie!
Jade Wilmont przez kilka sekund stał z rozdziawionymi ustami, mrugając jak idiota. Cała krew z jego ciała uderzyła mu najpierw do głowy, a następnie do krocza, przyprawiając o zawroty.
Właśnie usłyszał słowa, których nigdy przenigdy nie spodziewał się usłyszeć, a o których marzył przez wiele lat. Jego świat przewrócił się do góry nogami, a jego durne serce podskoczyło w piersi robiąc nierealny fizycznie obrót.
Rzeczywistość jednak uderzyła w niego z równą siłą jak szok, wywołując falę wściekłości. Znał Granta zbyt dobrze, aby nie wiedzieć o co mu chodzi.
- Chyba zwariowałeś! – wyzgrzytał przez boleśnie zaciśnięte zęby. Nie da temu kretynowi satysfakcji. – Wiem, że wiele masz do stracenia, ale naprawdę tym razem przesadziłeś!
Grant miał choć na tyle przyzwoitości, aby się zarumienić.
- Wiem, że to jest czyste szaleństwo, ale jestem zdesperowany! – z żałością i bezradnością spojrzał na przyjaciela, wplatając dłonie we włosy i ciągnąc je w akcie desperacji. – Błagam cię jednak! Pomóż mi. Ta korporacja to moje całe życie, lata pracy, mój spadek po dziadku! Nie mogę tak po prostu oddać jej w cudze ręce!
- To trzeba było się zakochać i ożenić jak każdy normalny człowiek, Panie-Wolny-i-Swawolny – Jade syknął zraniony i zły. Najbardziej na samego siebie, bo było mu żal Granta i gdyby to była inna sytuacja wziąłby z nim ślub w mgnieniu oka. Z tym, że jego przyjaciel nie wie o jego uczuciu, więc Jade tak naprawdę nie miał powodu, aby być złym.
- Wiem, wiem… przepraszam, że jestem takim palantem! – zawołał Grant z desperacją. Podszedł do nieco wyższego drużby i spojrzał mu w oczy z desperacją. – Błagam cię, niczego nie będę od ciebie wymagał o ile nie postanowisz zabrać mi firmy, wszystko inne będzie wspólne, przy rozwodzie. Jestem wstanie zaryzykować i zaufać ci bez intercyzy, i innych pierdół. Wolę połowę wszystkiego przy rozwodzie, niż nic…
Palące łzy, które nagle Jade poczuł pod powiekami, sprawiły, że odepchnął mężczyznę na bok i podszedł do okna odwracając się do niego plecami.
- Wybacz, ale nie nastraja mnie entuzjazmem myśl o ślubie, przed którym już są ustalane detale rozwodu – powiedział tonem tak lodowatym, że zimne krople potu spłynęły Grantowi między łopatkami. Nie miał jednak okazji nic odpowiedzieć, bo Jade kontynuował. – Wiem, że są warunki które to małżeństwo musi spełniać. Choćby zachowanie pozorów pożycia małżeńskiego i miłości, inaczej rada nadzorcza wyśmieje ci się prosto w twarz. – Spojrzał przez ramię na zrozpaczoną twarz przyjaciela i pożałował. Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
- Wiem, ale teraz nie starcza mi wyobraźni, aby to ogarnąć. Za pół godziny jednak będzie za późno na cokolwiek! – Grant zawołał znów przeczesując włosy dłonią. Jade miał ochotę mu je przygładzić, aż go palce świerzbiły, zamiast to jednak znów wbił spojrzenie w okno.
- Grant, chyba zapomniałeś o tym, że jestem gejem…
- To nie ma znaczenia i nigdy nie miało… - przerwał mu Grant. Nie rozumiał co to ma wspólnego z czymkolwiek. – Błagam zgódź się. Wiem, że pieniądze to nie wszystko, ale…
Jade zacisnął powieki, przełykając gorycz i łzy. Bez słowa odwrócił się i podszedł do stoliczka wyciągając z wewnętrznej kieszeni swoje ukochane pióro. Na odwrotnej stronie pogniecionego listu Natalie zrobił krótką notatkę i wręczył ją Grantowi bez słowa.
Ja Jade Lewis Wilmont zrzekam się wszelkich praw do majątku mojego przyszłego męża Granta Heylinga i w żadnej sytuacji, ani okolicznościach nie będę sobie rościł do niego żadnych praw.
                                                                                                     Jade L. Wilmont    "
                                                                                                                      

Grant nie był pewien czy to z zaskoczenia, czy z czystej ulgi, ale kolana się pod nim ugięły. Jak ryba wyciągnięta z wody przez moment otwierał i zamykał usta, ale nic z nich się nie wydobywało. Po prostu nie wiedział co powiedzieć.
Jade spojrzał mu w oczy zimno.
- Nie chcę twoich pieniędzy – powiedział tonem, którego Grant nie słyszał jeszcze nigdy wcześniej. Ciarki niepokoju pokryły całego jego ciało. – Nie pozwolę tez się wykorzystać. Chcę czegoś w zamian za udawanie twojego męża, do czasu, kiedy będziesz mógł zmienić zasady w korporacji i się rozwieść.
- C-czego chcesz? – Grant nie był dumny z swojego słabego tonu, ale był zdeterminowany, żeby przekonać Jada do ślubu. – Zgodzę się na wszystko… oprócz morderstwa, to znaczy – dodał, lekko szczerząc zęby w niespodziewanym uśmiechu.  Jade wbił spojrzeniem w jego usta.
- Wybór należy do ciebie. Jeśli się zgodzisz, za dziesięć minut przejdziemy przez te drzwi i jutro położysz rękę na tej swojej cennej korporacji. Jeśli nie… - wzruszył ramionami obojętnie, tym jednym gestem przerażając Granta. Mężczyzna szybko przytaknął głową. – Spędzisz ze mną noc poślubną…
Grant Macho Heyling nigdy w życiu nie zemdlał, ale w tym momencie był bardzo, bardzo blisko tego…



- „Panie i Panowie mam wam coś do obwieszczenia – Jade stanął dumnie wyprostowany na niewielkim podium na którym stał pastor i Grant z bladą twarzą. – Nastąpiła mała zmiana planów…”
Szum przemknął przez całą salę, on jednak kontynuował zdecydowanie, udając, że nie ma serca w gardle.
- „ Po latach ukrywania i obaw wreszcie zrobiłem ten najważniejszy krok w moim życiu. Wyznałem miłość mojemu długoletniemu przyjacielowi Grantowi… - Chwycił dłoń mężczyzny, który wyglądał jakby miał uciec w każdej chwili. Jeszcze nigdy jego dumny przyjaciel nie był w takim stanie. Cóż, trudno… splótł ich palce razem, trzymając mocno i całując kostki jego palców. Dłoń Granta drgnęła, ale Jade nie puszczał. – „Mój ukochany wysłuchał mnie i przyjął moje oświadczyny…”
Tym razem  to stłumione okrzyki przebiegły przez salę. Dwadzieścia osób, bo Grant chciał jak najskromniejszą ceremonię, potrafiło narobić sporo hałasu. Jade zignorował ich ponownie.
- „Natalie, która jest przede wszystkim naszą wierną, wspaniałą przyjaciółką, życzyła nam szczęścia. Z wiadomych powodów jednak jej nie będzie dziś z nami, aby świętować nasze szczęście – skłamał bez mrugnięcia okiem. Grant uśmiechnął się najwyraźniej dochodząc w końcu do siebie, z nowym zainteresowaniem też przyjrzał się swojemu przyszłemu mężowi. – „Zapraszamy wszystkich do bycia świadkami naszego ślubu…”
Chaos trwał tylko przez chwilę, bo pastor, który miał bardzo napięty terminarz, praktycznie przymusił wszystkich żeby usiedli i wzięli udział w ceremonii. Po wymianie danych ślub ruszył prawie zgodnie z planem.
Szok na twarzach gości odbijał się o plecy dwójki przystojnych mężczyzn stojących na ślubnym kobiercu. Chyba nie było wśród nich osoby, która nie chciałaby wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi i czy rada nadzorcza znajdzie pretekst, aby unieważnić ten związek.


CDN...



Na razie, ze względu na to, iż mam już napięty plan i cztery prace nad którymi pracuję, to opowiadanie poczeka, o ile natchnienie - ta cholerna maruda - nie zdecyduje za mnie :D

Tak więc WiP to:

"Zagubiony pamiętnik" już są 4 rozdziały :D jakieś 18250 słów :P

"Wzięty przez zaskoczenie" - 4 rozdz. 22 000 słów/

które jest dodatkiem do 

"Zagubionego pamiętnika"

" Budka z pocałunkami" początek 3 rodziału

"Po moim trupie" delikatny thriller z wątkiem romansowym, właśnie u edytorki J. Jung.

Którą serdecznie pozdrawiam




*Tort projektu i wykonania Kia.Sobol
Okładka LittleLady

5 komentarzy:

  1. Przemiła fanka? Miło mi i dziękuję za Twoje olśnienie. :D I dla mnie wstęp? Kochana Jesteś. :*

    Opowiadanie zawiera jeden z moich ulubionych tematów. Ślub. A jak to jest jeszcze taki wymuszony ślub, gdzie mężczyźni dopiero mają się pokochać lub w tym wypadku jeden ma to zrobić, nauczyć ze sobą żyć to piszczę z radości. :D

    Grant powinien się cieszyć, że ta Natalie go zostawiła. Życie z taką kobietą, nawet w taki sposób jak sądził, że będzie żył, byłoby dla niego katorgą. Za to będzie miał przy sobie przystojnego przyjaciela. Przyjaciela, który jest w nim po uszy zakochany. Tylko w taki sposób Jade będzie cierpiał. Po pierwsze będzie na pewno pragnął ukryć swoje uczucia gdzieś głęboko w sercu, co proste nie będzie. Po drugie wiedza, że jest dla Granta tylko sposobem na wypełnienie warunku i są razem z tego powodu, też boli. Pozostaje wierzyć, że Grant uświadomi sobie, jak ważny jest dla niego Jade. I bez względu na rozsądek, który pewnie będzie mu podpowiadał, że tak nie wypada, nie wolno, jego serce nie może uderzać tak szybko, gdy widzi męża (ach, kocham to słowo w wydaniu M/M), pozwoli w przyszłości, bo wiadomo, że nie od razu, dojść do głosu miłości. Bo przecież ona jest najważniejsza. :D I mieć przy sobie kogoś kto cię kocha, bez względu na wszystko, a nie twoje pieniądze, to po prostu skarb. A Jade chce samego Granta. Nie jego firmy, pieniędzy. Tylko jego. :D

    Noc poślubna *piszczy z radości* jest doskonałym pomysłem. Tak jak ten tekst i jego ciąg dalszy. Już się nie mogę tego wszystkiego doczekać. Szkoda, że trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość, ale widać, że masz dużo pracy, więc jakoś to swoje wołanie o ciąg dalszy będę trzymać na wodzy. Nie obiecuję, że przez cały czas. :D
    Trzymam kciuki za to byś zrealizowała wszystkie swoje pomysły i udało Ci się to co zamierzasz. :D

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzękuję Luana,
      twój entuzjazm jest zaraźliwy :D Naprawdę cieszę się, że podobają ci się moje prace, bo dzięki temu czuję, że warto pisać.

      Wiem, że to opowiadanie może się wydawać tendencyjne - i nic w tym złego, czasem cały urok takich opowiadań na tym polega, kiedy człowiek zwyczajnie chce sobie odszlamić mózg i poczytać dla czystej przyjemności czytania - postaram się jednak je bardzo urozmaicić. :D
      Przede wszystkim nasz kochany Jade pokarze różki i nie będzie spolegliwym cielaczkiem. Rozwydrzony Grant będzie zmuszony do zweryfikowania swojego charakteru i zachowania :D

      Noc Poślubna - no cóż, tak jak napisała Natelie - którą osobiście lubię ;) - wszystko ma w życiu cenę, zwłaszcza jeśli nam na czymś bardzo zależy...

      Buziaki i cierpliwości

      Usuń
    2. A tam tendencyjne. A nawet jakby to co z tego? Ja napisałaś, człowiek musi czasami sobie odszlamić mózg, i przeczytać coś dla przyjemności. Dla odetchnięcia po ciężkim dniu. A urozmaicać możesz. :D
      Lubię, jak facet pokazuje różki. To raczej Grant musi się bać. :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki. Cieszę się, że ci się podoba, bo była wymyślona tak na szybko :P

      A tort na serio jest, właściwie był - bo już zjedzony dawno - prawdziwy ;)
      Pozdrawiam

      Usuń

I co sądzisz?