Dziś rozmawiając z jedną z moich przemiłych fanek (mam nadzieję, że mogę użyć tego określenia)- Luaną - doznałam olśnienia!
A to jest właśnie jego efekt.
Dzięki niej, wielbicielki ślubów, powstanie całkiem nowe opowiadanie :D, choć nie prędko.
Postanowiłam jednak specjalnie dla niej umieścić wstęp, który musiałam napisać.
Dzięki niej, wielbicielki ślubów, powstanie całkiem nowe opowiadanie :D, choć nie prędko.
Postanowiłam jednak specjalnie dla niej umieścić wstęp, który musiałam napisać.
...mam nadzieję, że się spodoba!
dziękuję Luana
Zrządzeniem losu*
Twist of fate
– O czym ty
do cholery mówisz? – Grant Clarke wybałuszył swoje lodowato niebieskie oczy na
niepewnie stojącego przy drzwiach przyjaciela. Nie mógł uwierzyć, że jego perfekcyjnie
przygotowany plan sypie się na jego oczach. Wysoki, szczupły brunet wyglądał
jakby miał zamiar w każdej chwili przewrócić się i nie do końca był w
stanie spojrzeć mu w oczy.
Grant zaklął
pod nosem.
– Gdzie jest
Natalie?
– Nie ma.
– Jak to nie
ma?! – Grant praktycznie wrzasnął. – Jak
to nie ma?! A gdzie jest?
Towarzyszący
mu mężczyzna wyciągnął z kieszeni czarnego surduta wymiętoszoną kopertę i podał
mu lekko drżącą dłonią. Nie chciał znajdować się zbyt blisko niedoszłego Pana Młodego,
kiedy już przeczyta zawartość. Jednak jako jego przyjaciel i drużba nie mógł
też go zostawić w takiej chwili.
– Co to
jest? – padło burkliwe pytanie, nawet kiedy Grant już wyrywał mu kopertę z
dłoni.
Jade wzruszył
ramionami i przestąpił z nogi na nogę niespokojnie.
– Przyniosła
mi to siostra Natalie. Powiedziała tylko tyle, że będzie miała niezły ubaw, jak
już go przeczytasz – powiedział cicho. Ciekawość go zżerała, aby dowiedzieć się
co zawierał list, choć miał swoje własne podejrzenia. Nie był tylko pewien jak
się z tym czuje.
– Cholera! –
Grant z wściekłością rozdarł delikatny
papier, prawie niszcząc list.
Z każdą
przeczytaną linijką jego twarz zmieniała się w maskę furii. Lodowato niebieskie
oczy ciskały błyskawice, a dłoń zacisnęła się na jego jasnoblond włosach. Jade był
pełen najgorszych przeczuć.
„
Grant,
Ty draniu. Przesadziłeś z tą intercyzą! Chciałeś mnie
wykorzystać nie dając praktycznie nic w zamian. Myślałam, że się rozumieliśmy,
ale wychodzi na to, że nie! Sama satysfakcje bycia żoną
niedoszłego-prezesa-HeylingCorporate mi
nie wystarczy! Wyobrażałeś sobie, że wszystko zgarniesz sam i mnie spławisz bez
niczego?
Otóż przeliczyłeś się. Nic nie ma za darmo. Wiem, że
gdyby sytuacja cię do tego nie zmuszała, nie brałbyś ślubu za żadne skarby
świata, ty pieprzony egoisto. Jesteś pazernym draniem, którego przechytrzyłam!
Ha, za godzinę ślub, a ty nie masz z kim go wziąć. Mam nadzieję,
że cię żółć zaleje jak będziesz musiał stanąć przed pastorem sam i wytłumaczyć,
że ślubu nie będzie! Twoja cenna korporacja przepadnie na rzecz zarządu, bo nie
wypełnisz warunku przejęcia! Chciałabym być muchą na ścianie, żeby zobaczyć
twoją minę, jak wszystko co tak sobie ceniłeś w życiu przechodzi w ręce obcych
ludzi!
Właściwie to mi ciebie żal, bo jesteś za głupi żeby
dostrzec ludzi którzy powinni być ważni w twoim życiu, ale tobie pracą i pieniędzmi
oczy zarosły.
Ockniesz się jak będziesz samotnym, zgorzkniałym draniem!
Upsss… ty już jesteś samotnym draniem, który stanie się
jeszcze bardziej zgorzkniały, bo nie dostał tego czego chciał!
Napisałabym ci, żebyś sobie wyobraził jak się w tym
momencie śmieję w niebogłosy, ale ty palancie nie posiadasz wyobraźni.
Uściski od wyrachowanej suki z odrobiną zdrowego rozsądku
Natalie Nigdy-w-tym-cholernym-życiu-Heyling
PS. Może twój wierny przydupas Jade Wilmont znów cię uratuje z opresji :D "
Biała gorączka zalała umysł Granta. Miał wrażenie,
że ciśnienie krwi go zabije. Fala wściekłości przelała się przez jego ciało i
nie mogąc nad sobą zapanować zaciśniętą pięścią uderzył z całych sił w ścianę,
z ulgą przyjmując ból.
Pulsowanie w
kostkach pomogło mu się skupić i opanować. Wolno, bo wolno, ale mógł skoncentrować
się nad złapaniem oddechu i pozbieranie rozszalałych myśli.
Nigdy,
przenigdy by się tego nie spodziewał. Słowa Natalie nie tylko go zaskoczyły,
ale również głęboko zraniły. Nie docierało do niego ich pełne znaczenie.
Jade wystraszony
i zmartwiony podszedł do niego, i chwytając nadal pulsującą bólem dłoń,
zapytał.
- Co się
stało? Czy słusznie mogę się domyślać, że Natalie się nie pokaże?
- Tak,
słusznie możesz się tak domyślać – syknął Grant wzdrygając się lekko, kiedy
jego przyjaciel delikatnie sprawdzał zasinione i obtarte kostki jego prawej
dłoni. W głowie huczało mu od skołatanych myśli. Praktycznie nie czuł już bólu,
kiedy Jade przyłożył śnieżnobiałą chusteczkę wyciągniętą z kieszeni do jego
otarć. Cholerny skaut!
Choć nie! Gejów
nie przyjmują do skautów.
Zdumiony własną
złośliwością aż odskoczył od przyjaciela, czując się podle. Zaskoczone i lekko
zranione spojrzenie mężczyzny tylko wkurzyło go bardziej. Stalowoszare oczy rzadko
kiedy błyskały emocjami.
- Co teraz
zrobisz? – Jade wiedział doskonale w jakiej sytuacji znajdował się Grant, jeśli
nie weźmie ślubu. Bał się więc nawet pytać. Stali w końcu na zapleczu wielkiej sali
w renomowanej restauracji, w której miała się rozegrać cała uroczystość, a
następnie przyjęcie z niewieloma, ale jednak gośćmi.
Przeczesując
nerwowo dłonią perfekcyjnie do tej pory ułożone
jasne włosy Grant spojrzał na niego spekulacyjnie.
Znali się od
czasów studiów, bo razem pływali w akademickiej drużynie pływackiej. Mimo, że
niewiele więcej ich łączyło, ich znajomość przetrwała prawie dziesięć lat. Teraz
jednak Grant patrzył na przyjaciela jak na potencjalny środek do celu.
Nie miał
wiele opcji. Musiał wziąć ślub! Po prostu musiał! Inaczej straci wszystko co
było cenne w jego życiu. Natalie miała być idealnym rozwiązaniem. Panna przyzwyczajona
do luksusów i zabawy. Wolność była dla niej równie ważna jak dla niego. To
małżeństwo miało być czystym biznesem. Ona zyskałaby prestiż, on przejąłby
rodzinną korporację i wszyscy byli by szczęśliwi.
Teraz to
wszystko miało przepaść.
Do cholery
potrzebował tylko kogoś kto powie „tak”!
Z nowym zainteresowaniem
spojrzał na Jada. Przystojny mężczyzna miał smukłą sylwetkę z muskulaturą
typową dla pływaka. Jako świadek ubrany był w identyczny smoking jak Grant, z
tym, że nie miał kwiatu w butonierce.
Srebrne oczy
błysnęły niespokojnie pod uważnym, skrupulatnym spojrzeniem Granta. Miał przeczucie,
że nie wróży nic dobrego.
- Przeczytaj
– zażądał Grant tonem nieznoszącym sprzeciwu, wręczając mu jednocześnie już całkiem
pomiętą kartkę. Jade wziął ją do ręki niepewnie, ale nawet na myśl mu nie
przyszło zaprotestować.
Niedoszły pan
młody widział, jak oczy mężczyzny rozszerzają się z każdym kolejnym zdaniem i
nawet widział mały uśmieszek, błądzący w pewnym momencie w kąciku jego pełnych
ust. Miał ochotę mu przyłożyć, ale to by zrujnowało jego kolejny na prędce skonstruowany
plan.
- Cóżżż… -
odezwał się w końcu Jade z wahaniem, nie do końca wiedząc co powiedzieć. Odłożył
list na pobliski stoliczek tak szybko, jakby go parzył. – Tooo… masz problem…
nie sądzę, abym tym razem mógł coś ci doradzić czy pomóc… - Smukłe, lekko
drżące dłonie wsunął w kieszenie idealnie skrojonych spodni od smokingu.
Grant musiał
przyznać, że wyglądał bardzo elegancko i przystojnie. Biorąc głęboki wdech
zwrócił się do niego z nadzieją, że nie zostanie znokautowany.
- Właściwie
to możesz mi pomóc… - stwierdził tak pewnie i zdecydowanie jak jego zaciśnięte
z niepokoju gardło mu pozwoliło. Jade zmarszczył brwi pytająco. Nie podobał mu się
wyraz twarzy seksownego Granta. – Wyjdź za mnie!
Jade Wilmont
przez kilka sekund stał z rozdziawionymi ustami, mrugając jak idiota. Cała krew
z jego ciała uderzyła mu najpierw do głowy, a następnie do krocza,
przyprawiając o zawroty.
Właśnie usłyszał
słowa, których nigdy przenigdy nie spodziewał się usłyszeć, a o których marzył
przez wiele lat. Jego świat przewrócił się do góry nogami, a jego durne serce
podskoczyło w piersi robiąc nierealny fizycznie obrót.
Rzeczywistość
jednak uderzyła w niego z równą siłą jak szok, wywołując falę wściekłości. Znał
Granta zbyt dobrze, aby nie wiedzieć o co mu chodzi.
- Chyba zwariowałeś!
– wyzgrzytał przez boleśnie zaciśnięte zęby. Nie da temu kretynowi satysfakcji.
– Wiem, że wiele masz do stracenia, ale naprawdę tym razem przesadziłeś!
Grant miał
choć na tyle przyzwoitości, aby się zarumienić.
- Wiem, że
to jest czyste szaleństwo, ale jestem zdesperowany! – z żałością i bezradnością
spojrzał na przyjaciela, wplatając dłonie we włosy i ciągnąc je w akcie
desperacji. – Błagam cię jednak! Pomóż mi. Ta korporacja to moje całe życie,
lata pracy, mój spadek po dziadku! Nie mogę tak po prostu oddać jej w cudze
ręce!
- To trzeba
było się zakochać i ożenić jak każdy normalny człowiek, Panie-Wolny-i-Swawolny –
Jade syknął zraniony i zły. Najbardziej na samego siebie, bo było mu żal Granta
i gdyby to była inna sytuacja wziąłby z nim ślub w mgnieniu oka. Z tym, że jego
przyjaciel nie wie o jego uczuciu, więc Jade tak naprawdę nie miał powodu, aby
być złym.
- Wiem, wiem…
przepraszam, że jestem takim palantem! – zawołał Grant z desperacją. Podszedł do
nieco wyższego drużby i spojrzał mu w oczy z desperacją. – Błagam cię, niczego
nie będę od ciebie wymagał o ile nie postanowisz zabrać mi firmy, wszystko inne
będzie wspólne, przy rozwodzie. Jestem wstanie zaryzykować i zaufać ci bez
intercyzy, i innych pierdół. Wolę połowę wszystkiego przy rozwodzie, niż nic…
Palące łzy,
które nagle Jade poczuł pod powiekami, sprawiły, że odepchnął mężczyznę na bok
i podszedł do okna odwracając się do niego plecami.
- Wybacz,
ale nie nastraja mnie entuzjazmem myśl o ślubie, przed którym już są ustalane detale
rozwodu – powiedział tonem tak lodowatym, że zimne krople potu spłynęły
Grantowi między łopatkami. Nie miał jednak okazji nic odpowiedzieć, bo Jade
kontynuował. – Wiem, że są warunki które to małżeństwo musi spełniać. Choćby zachowanie
pozorów pożycia małżeńskiego i miłości, inaczej rada nadzorcza wyśmieje ci się
prosto w twarz. – Spojrzał przez ramię na zrozpaczoną twarz przyjaciela i pożałował.
Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
- Wiem, ale
teraz nie starcza mi wyobraźni, aby to ogarnąć. Za pół godziny jednak będzie za
późno na cokolwiek! – Grant zawołał znów przeczesując włosy dłonią. Jade miał
ochotę mu je przygładzić, aż go palce świerzbiły, zamiast to jednak znów wbił
spojrzenie w okno.
- Grant,
chyba zapomniałeś o tym, że jestem gejem…
- To nie ma
znaczenia i nigdy nie miało… - przerwał mu Grant. Nie rozumiał co to ma
wspólnego z czymkolwiek. – Błagam zgódź się. Wiem, że pieniądze to nie
wszystko, ale…
Jade zacisnął
powieki, przełykając gorycz i łzy. Bez słowa odwrócił się i podszedł do
stoliczka wyciągając z wewnętrznej kieszeni swoje ukochane pióro. Na odwrotnej
stronie pogniecionego listu Natalie zrobił krótką notatkę i wręczył ją Grantowi
bez słowa.
„
Ja Jade Lewis Wilmont zrzekam się wszelkich praw do
majątku mojego przyszłego męża Granta Heylinga i w żadnej sytuacji, ani
okolicznościach nie będę sobie rościł do niego żadnych praw.
Jade L. Wilmont "
Grant nie
był pewien czy to z zaskoczenia, czy z czystej ulgi, ale kolana się pod nim ugięły.
Jak ryba wyciągnięta z wody przez moment otwierał i zamykał usta, ale nic z
nich się nie wydobywało. Po prostu nie wiedział co powiedzieć.
Jade spojrzał
mu w oczy zimno.
- Nie chcę
twoich pieniędzy – powiedział tonem, którego Grant nie słyszał jeszcze nigdy
wcześniej. Ciarki niepokoju pokryły całego jego ciało. – Nie pozwolę tez się
wykorzystać. Chcę czegoś w zamian za udawanie twojego męża, do czasu, kiedy
będziesz mógł zmienić zasady w korporacji i się rozwieść.
- C-czego
chcesz? – Grant nie był dumny z swojego słabego tonu, ale był zdeterminowany,
żeby przekonać Jada do ślubu. – Zgodzę się na wszystko… oprócz morderstwa, to
znaczy – dodał, lekko szczerząc zęby w niespodziewanym uśmiechu. Jade wbił spojrzeniem w jego usta.
- Wybór
należy do ciebie. Jeśli się zgodzisz, za dziesięć minut przejdziemy przez te
drzwi i jutro położysz rękę na tej swojej cennej korporacji. Jeśli nie… -
wzruszył ramionami obojętnie, tym jednym gestem przerażając Granta. Mężczyzna
szybko przytaknął głową. – Spędzisz ze mną noc poślubną…
Grant Macho
Heyling nigdy w życiu nie zemdlał, ale w tym momencie był bardzo, bardzo blisko
tego…
- „Panie i
Panowie mam wam coś do obwieszczenia – Jade stanął dumnie wyprostowany na
niewielkim podium na którym stał pastor i Grant z bladą twarzą. – Nastąpiła mała
zmiana planów…”
Szum przemknął
przez całą salę, on jednak kontynuował zdecydowanie, udając, że nie ma serca w
gardle.
- „ Po
latach ukrywania i obaw wreszcie zrobiłem ten najważniejszy krok w moim życiu. Wyznałem
miłość mojemu długoletniemu przyjacielowi Grantowi… - Chwycił dłoń mężczyzny,
który wyglądał jakby miał uciec w każdej chwili. Jeszcze nigdy jego dumny
przyjaciel nie był w takim stanie. Cóż, trudno… splótł ich palce razem,
trzymając mocno i całując kostki jego palców. Dłoń Granta drgnęła, ale Jade nie
puszczał. – „Mój ukochany wysłuchał mnie i przyjął moje oświadczyny…”
Tym razem to stłumione okrzyki przebiegły przez salę. Dwadzieścia
osób, bo Grant chciał jak najskromniejszą ceremonię, potrafiło narobić sporo
hałasu. Jade zignorował ich ponownie.
- „Natalie,
która jest przede wszystkim naszą wierną, wspaniałą przyjaciółką, życzyła nam
szczęścia. Z wiadomych powodów jednak jej nie będzie dziś z nami, aby świętować
nasze szczęście – skłamał bez mrugnięcia okiem. Grant uśmiechnął się
najwyraźniej dochodząc w końcu do siebie, z nowym zainteresowaniem też
przyjrzał się swojemu przyszłemu mężowi. – „Zapraszamy wszystkich do bycia
świadkami naszego ślubu…”
Chaos trwał
tylko przez chwilę, bo pastor, który miał bardzo napięty terminarz, praktycznie przymusił
wszystkich żeby usiedli i wzięli udział w ceremonii. Po wymianie danych ślub
ruszył prawie zgodnie z planem.
Szok na
twarzach gości odbijał się o plecy dwójki przystojnych mężczyzn stojących na
ślubnym kobiercu. Chyba nie było wśród nich osoby, która nie chciałaby
wiedzieć, o co tak naprawdę chodzi i czy rada nadzorcza znajdzie pretekst, aby
unieważnić ten związek.
CDN...
Na razie, ze względu na to, iż mam już napięty plan i cztery prace nad którymi pracuję, to opowiadanie poczeka, o ile natchnienie - ta cholerna maruda - nie zdecyduje za mnie :D
Tak więc WiP to:
"Zagubiony pamiętnik" już są 4 rozdziały :D jakieś 18250 słów :P
"Wzięty przez zaskoczenie" - 4 rozdz. 22 000 słów/
które jest dodatkiem do
"Zagubionego pamiętnika"
" Budka z pocałunkami" początek 3 rodziału
"Po moim trupie" delikatny thriller z wątkiem romansowym, właśnie u edytorki J. Jung.
Którą serdecznie pozdrawiam
*Tort projektu i wykonania Kia.Sobol
Okładka LittleLady
Przemiła fanka? Miło mi i dziękuję za Twoje olśnienie. :D I dla mnie wstęp? Kochana Jesteś. :*
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zawiera jeden z moich ulubionych tematów. Ślub. A jak to jest jeszcze taki wymuszony ślub, gdzie mężczyźni dopiero mają się pokochać lub w tym wypadku jeden ma to zrobić, nauczyć ze sobą żyć to piszczę z radości. :D
Grant powinien się cieszyć, że ta Natalie go zostawiła. Życie z taką kobietą, nawet w taki sposób jak sądził, że będzie żył, byłoby dla niego katorgą. Za to będzie miał przy sobie przystojnego przyjaciela. Przyjaciela, który jest w nim po uszy zakochany. Tylko w taki sposób Jade będzie cierpiał. Po pierwsze będzie na pewno pragnął ukryć swoje uczucia gdzieś głęboko w sercu, co proste nie będzie. Po drugie wiedza, że jest dla Granta tylko sposobem na wypełnienie warunku i są razem z tego powodu, też boli. Pozostaje wierzyć, że Grant uświadomi sobie, jak ważny jest dla niego Jade. I bez względu na rozsądek, który pewnie będzie mu podpowiadał, że tak nie wypada, nie wolno, jego serce nie może uderzać tak szybko, gdy widzi męża (ach, kocham to słowo w wydaniu M/M), pozwoli w przyszłości, bo wiadomo, że nie od razu, dojść do głosu miłości. Bo przecież ona jest najważniejsza. :D I mieć przy sobie kogoś kto cię kocha, bez względu na wszystko, a nie twoje pieniądze, to po prostu skarb. A Jade chce samego Granta. Nie jego firmy, pieniędzy. Tylko jego. :D
Noc poślubna *piszczy z radości* jest doskonałym pomysłem. Tak jak ten tekst i jego ciąg dalszy. Już się nie mogę tego wszystkiego doczekać. Szkoda, że trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość, ale widać, że masz dużo pracy, więc jakoś to swoje wołanie o ciąg dalszy będę trzymać na wodzy. Nie obiecuję, że przez cały czas. :D
Trzymam kciuki za to byś zrealizowała wszystkie swoje pomysły i udało Ci się to co zamierzasz. :D
Pozdrawiam.
Dzękuję Luana,
Usuńtwój entuzjazm jest zaraźliwy :D Naprawdę cieszę się, że podobają ci się moje prace, bo dzięki temu czuję, że warto pisać.
Wiem, że to opowiadanie może się wydawać tendencyjne - i nic w tym złego, czasem cały urok takich opowiadań na tym polega, kiedy człowiek zwyczajnie chce sobie odszlamić mózg i poczytać dla czystej przyjemności czytania - postaram się jednak je bardzo urozmaicić. :D
Przede wszystkim nasz kochany Jade pokarze różki i nie będzie spolegliwym cielaczkiem. Rozwydrzony Grant będzie zmuszony do zweryfikowania swojego charakteru i zachowania :D
Noc Poślubna - no cóż, tak jak napisała Natelie - którą osobiście lubię ;) - wszystko ma w życiu cenę, zwłaszcza jeśli nam na czymś bardzo zależy...
Buziaki i cierpliwości
A tam tendencyjne. A nawet jakby to co z tego? Ja napisałaś, człowiek musi czasami sobie odszlamić mózg, i przeczytać coś dla przyjemności. Dla odetchnięcia po ciężkim dniu. A urozmaicać możesz. :D
UsuńLubię, jak facet pokazuje różki. To raczej Grant musi się bać. :D
Fajna okładka. :D
OdpowiedzUsuńHej, dzięki. Cieszę się, że ci się podoba, bo była wymyślona tak na szybko :P
UsuńA tort na serio jest, właściwie był - bo już zjedzony dawno - prawdziwy ;)
Pozdrawiam