czwartek, 1 marca 2012

Nie taki tytuł straszny jak go ludzie piszą...

Właśnie sobie coś uświadomiłam. 
Jestem 'tytułową' snobką. 
Trochę mnie to wprawia w konfuzję, bo sama decyduję o tytułach i nie wiem jak się czuję z myślą, iż ktoś może zniechęcić się do mojej książki tylko dlatego, że tytuł do niego nie przemawia. 
hmm...

Zauważyłam, że wybierając kolejne książki do czytania, sugeruję się tytułem. I choć może nie całkiem skreślam je z listy, to zdecydowanie tytuł, który do mnie nie przemawia spada na liście. 
 W takiej sytuacji pomaga opis książki, która mnie interesuje. Czasem okazuje się jednak, że jedyne co było dobre w książce, to był właśnie tylko ten opis, ale to już inna historia.

Zmusza mnie to też do pomyślenia o tym jakie sama nadaję tytuły. Co dziwniejsze mam kilka tytułów, choć jeszcze nie mam do nich historii.
Jak to więc jest z innymi autorami? Co decyduje o tytule u nich?
Mam na myśli te mniej oczywiste, oczywiście ;)

Dla mnie tytuł jest istotny, choć najwyraźniej bardziej niż podejrzewałam. Czasem ma wyrażać myśl w jakiej jest napisana historia, zdarza się, że niekoniecznie musi się odnosić do historii w niej zawartej. Zdecydowanie jednak musi mieć znaczenie. Nie jest to pierwsze lepsze słowo lub zdanie, które nawinie mi się namyśl.
Dla mnie, to po prostu jest tak samo jak z imionami bohaterów.
Tytuł musi być taki, a nie inny i koniec. Musi pasować, musi współgrać. Każda książka, każde opowiadanie ma swój niepowtarzalny tytuł.
 Jeśli pierwsza myśl nie pasuje, szukam do skutku.
Dlatego też w moim zbiorze znajduję się takie tytuły jak:
"Ile jest prawdy w prawdzie?" wkrótce będzie wydane.
"Po moim trupie..." co jest moim ulubionym opowiadaniem i chyba nawet będzie część druga.
"Lustro na świat", które totalnie zmiecie wasze głowy, bo sama jestem sobą w tym wypadku zaskoczona.
"Mówisz i masz" niby jest takie oczywiste, ale wcale nie jest.
Szokujące lekko "Stereotypy mylą" i fantastyczne "Uczysz się szybko albo nie umierasz" . 
Jest tego więcej, a jeszcze nie powstały...
Najważniejsze, że te tytuły wzbudzają we mnie emocje, kiedy o nich myślę. Że z miejsca z czymś mi się kojarzą i zmuszają do zastanowienia.
To chyba jest najważniejsze.
Jednak tak jak nie sądzę książki po okładce, to tak samo nie oceniam jej po tytule. Przyznam jednak, że mają na mnie wpływ. 
Dużo trudniej mi zdecydowanie się na przeczytanie książki, której tytuł nie trafia do mnie. 
To nawet okładka nie ma aż tak wielkiego znaczenia dla mnie i przyznam szczerze, bywa, że zapominam je tak szybko jak tylko przechodzę do następnej książki. 

Myślę sobie właśnie, ile razy w życiu odpuściłam sobie książkę, która mogła być naprawdę super...
Może nigdy się nie dowiem, ale zdecydowanie będę zwracać większą uwagę na to co w środku.

Pozdrawiam ;)

4 komentarze:

  1. Tytuł?
    Ha! Tekst bez tytułu staje się twarzą bez wyrazu - niby jest, ale czegoś jej brakuje...
    To jedno słowo, kilka w porywach, to swoista wisienka na torcie, szczypta cynamonu w jabłeczniku albo świeży listek bazylii na spaghetti...
    Słowem, tytuł musi być i basta! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tobą w całej rozciągłości. Dlatego też, niektóre wydają się bardziej pociągające niż inne :)Niekiedy wręcz zachęcają do przeczytania, co się pod nimi kryje.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Na tytuł patrzę kiedy nie znam autora, a później na opis. Jak wiem daną książkę napisał to czytam opis i wtedy decyduję się na czytanie całości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, ja również patrzę na autora. Niekiedy wręcz szukam konkretnego, np., mojego ulubionego i wówczas tytuł, niema najmniejszego znaczenia :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

I co sądzisz?